Proxima b, bliźniaczka ziemi – tak się robi wodę z mózgu
Już wszyscy wiedzą, że odkryto planetę, na której może być woda, może być nawet życie i na którą w przyszłości polecimy, aby ją zasiedlić. Nie wszyscy jeszcze wiedzą, że to jedna wielka bzdura.
Zacznijmy od tego, że wcale nie chcemy latać w kosmos. Pierwsze loty na orbitę i Księżyc cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Ostatni lot na Księżyc, którego dokonaliśmy kilkadziesiąt lat temu nikogo nie wzruszył. Nikomu nie spieszy się, aby polecieć na Marsa, a małe sukcesy rakiet tworzonych przez firmy Elona Muska tylko potwierdzają, że wyprawami poza naszą planetę nikt nie jest zainteresowany, a jeśli już to tylko by wynosić satelity.
- Proxima b, rzekoma bliźniaczka ziemi jest o 4 lata świetlne. Zaledwie 39 bilionów kilometrów. B i l i o n ó w. Dla porównania – odległość do Marsa to średnio 200 milionów kilometrów (czasami mniej, czasami więcej). I nawet na taką odległość potrafiliśmy dotychczas wysłać kilka sond.
- Nikt jej nie widział i przez kolejne setki lat nikt nie zobaczy.
- To, że może mieć (bo tego też nikt nie wie) masę podobną do ziemskiej i jest blisko swojego słońca również oznacza tyle co nic, bo żebyśmy mogli żyć na innej planecie nie potrzebujemy planety zbliżonej, ale takiej samej. Niech ma tylko nieznacznie inną grawitację (a ma na pewno), to już jest dupa. Nasze serce nie będzie pompowało krwi wolniej lub szybciej, krew nie może wolniej lub szybciej odpływać do stóp (thx grawitacja), nasze kości nie przyzwyczają się do mniejszej lub większej siły ciążenia. Grawitacja ma wpływ na nasz wzrost, wagę, sposób poruszania, długość życia, itd… Nie jesteśmy przystosowani do żadnych zmian, nawet okresowych. Już teraz powracający z kosmosu, ze stanu nieważkości, borykają się z różnymi problemami zdrowotnymi.
- Księżyc, który świeci nam w nocy również ma wpływ na wiele zjawisk w przyrodzie (kąt nachylenia ziemi – pory roku), ale także na nasze życie. Chroni nas też przed różnymi syfami zmierzającymi na naszą planetę. Bliźniaczka zapewne takiego samego nie będzie miała. Zresztą przypuszcza się, że na Proxima b jedna strona jest cały czas nasłoneczniona, a druga zimna. No to pozamiatane. Taki klimat, to my kurwa mamy bliżej – na Księżycu.
- Kompletną głupotą jest zakładać, że będziemy chcieli zasiedlać planetę przy innej gwieździe. Po co zasiedlać jakąś odległą planetę, na której trzeba byłoby stworzyć warunki ziemskie, skoro łatwiej i szybciej można stworzyć takie warunki na pobliskich planetach? A najprawdopodobniej jeszcze łatwiej będzie tworzyć ogromne stacje kosmiczne i jak znam życie, to właśnie od tego się zacznie. A kiedy już będziemy potrafili tworzyć warunki do życia na takich stacjach, to stworzenie warunków na planetach będzie jeszcze prostsze. I na cholerę nam wtedy jakaś Proxima b?
- Głupotą jest zakładanie, że przyszłe pokolenia (czyli za jakieś 500 lat) będą koncentrowały się na Proxima b. Jeśli uda się zbudować rakiety, które podróżują z prędkością światła (co jest wątpliwe), a szybciej i tak nie będą mogły, to podróż na Proximę b potrwa 4 lata. W jedną stronę. Tyle samo (w najlepszym wypadku) będzie trwała komunikacja. Wyobraź sobie, że mieszkasz na Proxima i wysyłasz sms-ka mamie z pytaniem „Jaka pogoda na Śląsku?„. Po 8 latach dostajesz odpowiedź „Pogodnie, synku, ale wieczorem będzie padać”.
Czy odkrycie Proxima b jest w takim razie ważnym odkryciem?
Nie. W żadnym wypadku. To tylko wytwór medialny. Ściema na „bliźniaczą planetę”. Działa na wyobraźnię, ale nie na zdrowy rozsądek.
Proxima b jest jedną z kilku tysięcy planet, które już odkryto i o których nigdy nie słyszeliśmy, bo nie robiono sensacji wokół tych odkryć. Po Proximie b odkryje się jeszcze pewnie kilka milionów innych planet, wśród których będą tysiące „bliźniaczek ziemi”. I zawsze będzie to znaczyło tyle co nic. Dokładnie nic i niczego to nie spowoduje, niczego nie zmieni, niczego nie rozpocznie. Proxima b jest taką samą tanią i bezmyślną sensacją, jaką parę lat temu był zderzacz hadronów, opisywany jako maszyna, która umożliwi nam podróże w czasie.
Tym bardziej, że nikomu nie spieszy się do kolonizacji kosmosu, bo w kosmosie jeszcze nie ma kasy. Surowców nikomu nie opłaca się szukać i wydobywać. A jak się zacznie opłacać, to szybko stanieją. Turystyka, nawet jeśli stanieje do cen all-inclusive 3-gwiazdkowego hotelu w Egipcie, też się znudzi. Loty na Księżyc i Marsa będą jak wyprawy do zoo. Raz można i wystarczy, bo już wszystko się widziało. Kosmos jest interesujący na zdjęciach, filmach i w książkach. Nie ma przypadku, że za naszego życia nikt nie postawił nogi na Księżycu i nie zdziwcie się, jeśli za naszego życia nikt nie doleci na Marsa. Na co dzień kosmos jest dla nas tym, czym kiła, podatki, alimenty i śmierć. Wiemy, że w końcu nas to dopadnie, ale nie chcemy tego przyspieszać.